David Lloyd George − premier angielskiego rządu i stanowczy przeciwnik
udzielania Polsce jakiejkolwiek pomocy w wojnie z bolszewikami.
Sami wśród wrogów.
Kiedy armie Tuchaczewskiego szły na Warszawę, polityczna sytuacja Polski była jeszcze gorsza od tego, co się działo na froncie. Francja zadeklarowała poparcie moralne i polityczne. Wysłała też misję wojskową (m.in. gen. Weyganda) oraz dostawy broni i sprzętu. Zostały one jednak szybko zablokowane przez Niemców. 15 lipca lewicujący dokerzy z Gdańska (w większości Niemcy) rozpoczęli strajk, protestując przeciwko wojennym dostawom dla Polski. 25 lipca rząd niemiecki oficjalnie ogłosił zakaz transportów wszelkich materiałów wojskowych dla Polski przez terytorium Niemiec. Równocześnie w Berlinie prowadzono tajne rokowania z władzami radzieckimi w sprawie rozbioru Polski oraz obalenia Traktatu Wersalskiego. Co ciekawe, generał Ludendorf prowadził również negocjacje z Polakami, proponując wystawienie armii do walki z bolszewikami, ale za cenę „zwrotu” Niemcom Wielkopolski. Spotkał się oczywiście ze zdecydowaną odmową polskiego rządu.
Zdecydowanie nieprzychylny wobec Polaków był angielski rząd premiera Davida Lloyd Georga. Realizując stary aksjomat angielskiej polityki, nakazujący utrzymanie równowagi między Francją i Niemcami, sprzeciwiał się znaczącemu osłabieniu tych ostatnich kosztem powstania sprzymierzonej z Francuzami Polski. Skutkiem tej polityki Anglicy nie udzielili Polakom żadnej pomocy. Co gorsza, próbowali wymusić na polskim rządzie zawarcie niekorzystnego pokoju z bolszewikami i uznania wschodniej granicy według tzw. Linii Curzona (odpowiadającej naszej obecnej, wschodniej granicy) . Jakby tego było mało, wywierali silną presję na inne państwa, żeby blokowały one dostawy dla Polski. Uległy im m.in. Austria oraz Belgia (która nie przepuszczała nawet dostaw żywności). Również w samej Anglii środowiska robotnicze pod wpływem agitacji III Międzynarodówki Komunistycznej utworzyły Radę Czynu. Zagroziła ona strajkiem powszechnym, gdyby rząd jednak zdecydował się na udzielenie Polsce konkretnej pomocy. USA ograniczyły się do deklaracji uznającej „niepodległość Polski przy zasadzie nietykalności jej terytorium narodowego”. W praktyce oznaczało to uznanie Linii Curzona i zredukowanie polskiego bytu państwowego do nieco większej wersji Księstwa Warszawskiego. O ile państwo amerykańskie odmówiło nam pomocy, to warto jednak pamiętać o Amerykanach, którzy walczyli za Polskę. W październiku 1919 roku na bazie 7. Eskadry Myśliwskiej utworzono amerykański oddział ochotniczy. Służyło w nim w sumie 21 lotników z USA zwerbowanych w Paryżu przez gen. Rozwadowskiego w porozumieniu z gen. Pershingiem. Jej załogi odznaczyły się m.in. w Bitwie Warszawskiej i obronie Lwowa przed Armią Budionnego. Otwarcie wrogą wobec Polaków postawę przyjęła Czechosłowacja. Prezydent Masaryk podjął akcję dyplomatyczną zmierzającą do przerwania wszelkiej pomocy Zachodu dla Polski. Równocześnie zadeklarował władzom radzieckim, że kiedy tylko Armia Czerwona zajmie Galicję Wschodnią, to rząd czeski na dowód swojej sympatii przekaże państwu radzieckiemu Ruś Zakarpacką. Premier Benesz oświadczył z kolei, że nie przepuści przez Czechosłowację żadnych transportów dla walczącej Polski. Również rząd litewski uznał ofensywę Tuchaczewskiego za dogodny moment do wystąpienia przeciwko Polakom. Mimo formalnej zgody Polaków na oddanie Wilna, Litwini 12 lipca podpisali traktat pokojowy z państwem radzieckim. Na jego mocy otrzymali Wilno oraz terytorium z około milionową ludnością (ale było w niej zaledwie 60-tysięcy Litwinów). Równocześnie rząd litewski zgodził się na operacje Armii Czerwonej na swoim terytorium i czasowe wprowadzenie jej do Wilna. Była to taktyka skrajnie nieodpowiedzialna, dowodząca totalnego zaślepienia litewskich polityków. W razie upadku Polski los Litwy był również przesądzony, co spełniło się dwadzieścia lat później.
Kiedy armie Tuchaczewskiego szły na Warszawę, polityczna sytuacja Polski była jeszcze gorsza od tego, co się działo na froncie. Francja zadeklarowała poparcie moralne i polityczne. Wysłała też misję wojskową (m.in. gen. Weyganda) oraz dostawy broni i sprzętu. Zostały one jednak szybko zablokowane przez Niemców. 15 lipca lewicujący dokerzy z Gdańska (w większości Niemcy) rozpoczęli strajk, protestując przeciwko wojennym dostawom dla Polski. 25 lipca rząd niemiecki oficjalnie ogłosił zakaz transportów wszelkich materiałów wojskowych dla Polski przez terytorium Niemiec. Równocześnie w Berlinie prowadzono tajne rokowania z władzami radzieckimi w sprawie rozbioru Polski oraz obalenia Traktatu Wersalskiego. Co ciekawe, generał Ludendorf prowadził również negocjacje z Polakami, proponując wystawienie armii do walki z bolszewikami, ale za cenę „zwrotu” Niemcom Wielkopolski. Spotkał się oczywiście ze zdecydowaną odmową polskiego rządu.
Zdecydowanie nieprzychylny wobec Polaków był angielski rząd premiera Davida Lloyd Georga. Realizując stary aksjomat angielskiej polityki, nakazujący utrzymanie równowagi między Francją i Niemcami, sprzeciwiał się znaczącemu osłabieniu tych ostatnich kosztem powstania sprzymierzonej z Francuzami Polski. Skutkiem tej polityki Anglicy nie udzielili Polakom żadnej pomocy. Co gorsza, próbowali wymusić na polskim rządzie zawarcie niekorzystnego pokoju z bolszewikami i uznania wschodniej granicy według tzw. Linii Curzona (odpowiadającej naszej obecnej, wschodniej granicy) . Jakby tego było mało, wywierali silną presję na inne państwa, żeby blokowały one dostawy dla Polski. Uległy im m.in. Austria oraz Belgia (która nie przepuszczała nawet dostaw żywności). Również w samej Anglii środowiska robotnicze pod wpływem agitacji III Międzynarodówki Komunistycznej utworzyły Radę Czynu. Zagroziła ona strajkiem powszechnym, gdyby rząd jednak zdecydował się na udzielenie Polsce konkretnej pomocy. USA ograniczyły się do deklaracji uznającej „niepodległość Polski przy zasadzie nietykalności jej terytorium narodowego”. W praktyce oznaczało to uznanie Linii Curzona i zredukowanie polskiego bytu państwowego do nieco większej wersji Księstwa Warszawskiego. O ile państwo amerykańskie odmówiło nam pomocy, to warto jednak pamiętać o Amerykanach, którzy walczyli za Polskę. W październiku 1919 roku na bazie 7. Eskadry Myśliwskiej utworzono amerykański oddział ochotniczy. Służyło w nim w sumie 21 lotników z USA zwerbowanych w Paryżu przez gen. Rozwadowskiego w porozumieniu z gen. Pershingiem. Jej załogi odznaczyły się m.in. w Bitwie Warszawskiej i obronie Lwowa przed Armią Budionnego. Otwarcie wrogą wobec Polaków postawę przyjęła Czechosłowacja. Prezydent Masaryk podjął akcję dyplomatyczną zmierzającą do przerwania wszelkiej pomocy Zachodu dla Polski. Równocześnie zadeklarował władzom radzieckim, że kiedy tylko Armia Czerwona zajmie Galicję Wschodnią, to rząd czeski na dowód swojej sympatii przekaże państwu radzieckiemu Ruś Zakarpacką. Premier Benesz oświadczył z kolei, że nie przepuści przez Czechosłowację żadnych transportów dla walczącej Polski. Również rząd litewski uznał ofensywę Tuchaczewskiego za dogodny moment do wystąpienia przeciwko Polakom. Mimo formalnej zgody Polaków na oddanie Wilna, Litwini 12 lipca podpisali traktat pokojowy z państwem radzieckim. Na jego mocy otrzymali Wilno oraz terytorium z około milionową ludnością (ale było w niej zaledwie 60-tysięcy Litwinów). Równocześnie rząd litewski zgodził się na operacje Armii Czerwonej na swoim terytorium i czasowe wprowadzenie jej do Wilna. Była to taktyka skrajnie nieodpowiedzialna, dowodząca totalnego zaślepienia litewskich polityków. W razie upadku Polski los Litwy był również przesądzony, co spełniło się dwadzieścia lat później.
Tylko dwa kraje, nie bacząc na presję Anglii i agitację Międzynarodówki, stanęły po stronie Polski – były to Rumunia i Węgry. W obu państwach doskonale pamiętano krwawe rządy węgierskich komunistów Beli Kuna (Węgierska Republika Rad została obalona przez wojska rumuńskie 6 sierpnia 1919 roku). Węgrzy, zdając sobie sprawę z zagrożenia, jakim byłoby zwycięstwo bolszewików, zdecydowali się czynnie wesprzeć walkę Polaków. Utworzyli w tym celu 30–tysięczny korpus kawalerii. Niestety, rząd Czechosłowacji nie przepuścił tej jednostki przez własne terytorium. Polska szykowała się więc do decydującej bitwy sama, bez pomocy sojuszników i otoczona przez wrogów. Wszystko wskazywało, że jej upadek jest tylko kwestią dni, góra tygodni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz