sobota, 25 czerwca 2022

Kościuszko przeciwko Kościołowi?

Tadeusz Kościuszko.
Mal. K. Wojniakowski.
Kościuszko przeciwko Kościołowi?

Swoje antykościelne obsesje lewica stara się czasem podpierać historią … ale praktycznie za każdym takim razem wyłazi z niej historyczny analfabetyzm. Chętnie posługują się np. fragmentami listu Tadeusza Kościuszki do księcia Adama Czartoryskiego z 1814 roku. Napisał w nim min. „Kościół winien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród winien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec praw Kościoła. Żadna religia nie może im przeczyć, odwołując się do prawa boskiego, przeciwnie, każda religia powinna być posłuszna prawom ustanowionym przez naród”. Tak, to napisał TEN Kościuszko, którego czcimy jako Bohatera Narodowego. Miał poglądy radykalnie antykościelne … tylko co z tego? Polski problem z wielkimi postaciami naszej historii polega z grubsza na tym, że albo traktujemy je absolutnie bezmyślnie i bałwochwalczo … albo próbujemy mieszać je z gnojem. Niestety jedno i drugie jest równie głupie i arcyszkodliwe. Nasi Bohaterowie byli przede wszystkim ludźmi, ze wszystkimi swoimi wielkościami i słabościami. Tadeusz Kościuszko to znakomity inżynier wojskowy, dobry dowódca, charyzmatyczny przywódca … ale też niestety marny polityk, w ogóle nie ogarniający geopolitycznego klinczu, w którym I Rzeczpospolita znalazła się pod koniec swojego istnienia. Powstanie Kościuszkowskie było bohaterskim … SAMOBÓJSTWEM, od początku nie mającym żadnych szans na powodzenie. Mimo tej klęski bilans dokonań Naczelnika jest taki, że NALEŻY MU SIĘ PAMIĘĆ I CZEŚĆ – co do tego nie ma żadnego sporu. Jednak jego poglądy na różne sprawy trzeba traktować rozumnie i analizować KRYTYCZNIE. Kościuszko nie wystawił sobie dobrego świadectwa owym listem do Czartoryskiego i jego ślepym na wszystko antyklerykalizmem. Nie popisał się zdolnością przewidywania, a historia surowo zweryfikowała jego pomysły. Gdyby idee Kościuszki zostały w praktyce zrealizowane, gdyby Kościół Katolicki został zamknięty w kruchcie … to nigdy nie przetrwalibyśmy zaborów jako wspólnota narodowa i nigdy nie odbudowalibyśmy suwerennej Rzeczypospolitej. Kiedy nie było polskiego państwa, polskich urzędów, wojska i szkół, to przede wszystkim Kościół był największą publiczną ostoją polskości. To on był fundamentem polskiej tożsamości i spoiwem wspólnoty, która oparła się zarówno germanizacji jak i rusyfikacji. Gdyby nie to …... dzisiaj by nas po prostu nie było. To nie jest absolutnie tak, że Kościuszko w swojej generalnej krytyce Kościoła w ogóle nie miał racji. Część jego ocen była niestety zasadna, jednak w generalnych postulatach poszedł zdecydowanie za daleko.
Kościuszko w swoim stosunku do religii był dzieckiem epoki, której elity otwarcie głosiły, że należy odrzucić „prawo boskie” dla prymatu prawa stanowionego przez naród. Doskonale wiedział czym to się skończyło owo „wyzwolenie człowieka spod boskiej kurateli” w czasie „Rewolucji Francuskiej” - obłędnie krwawą, nieludzko okrutną rzezią …. „w imię postępu”. Świadomy tych bestialstw jeszcze w czasie Powstania pisał „Nie francuską robimy rewolucję”. Czyżby zapomniał o tym na stare lata? My, dzieci XX wieku, wiemy że odrzucenie przekonania o istnieniu uniwersalnego prawa moralnego (zwanego przez wierzących „prawem boskim”), nadrzędnego wobec praw stanowionych, stało się fundamentem najgorszych totalitaryzmów i największych zbrodni tamtego stulecia. Czy Kościuszko powinien to przewidzieć? Może i tak (Rewolucja Francuska!) …. ale nie zapominajmy, że przede wszystkim był wojskowym, a nie filozofem czy naukowcem. Wierzył w porządek - dyscyplinę, organizację i matematykę. Jego epoka dała mu wiarę w siłę i wyższość człowieka. Nie ..... na pewno nie potępię go za to, że nigdy się z tej wiary nie wyleczył.
Tak na marginesie – Naczelnik był żarliwym patriotą. Oddał swoje najlepsze lata Rzeczypospolitej. Wierzył w naród, w nadrzędność i walczył o to, żeby wspólnota narodowa objęła wszystkie stany. Dzisiaj lewica takich jak Kościuszko nazywa w najlepszym razie nacjonalistami …. a coraz chętniej „faszystami”. To jak to jest szanowna lewico? Nacjonalista jest waszym … autorytetem, bo popełnił mocno nieprzemyślany tekst przeciwko tym, których tak obsesyjnie nienawidzicie?
Posługując się historią we współczesnych sporach trzeba przede wszystkim znać tą historię i starannie wybierać wątki. Bez elementarnej rozwagi wychodzi tak jak w tym przypadku … trochę śmiesznie … trochę strasznie … a przede wszystkim GŁUPIO. 

Honor w polityce?

Józef Piłsudski

Honor w polityce?
(tekst z 2017)

Do wybuchu II wojny światowej polska inteligencja miała korzenie przede wszystkim szlacheckie. W pierwszej połowie XIX wieku to właśnie z tysięcy „białych dworków” wyszło jej pierwsze, nowoczesne pokolenie. Ze swoich domów wynieśli zarówno siłę, jak i słabość. Siłą było wspaniałe, przebogate dziedzictwo kultury I Rzeczypospolitej, dające im tak szerokie horyzonty i unikalne postrzeganie świata. Siłą był też żarliwy, nieprzekupny i gotowy na każde poświęcenie patriotyzm. Dla odbudowy wolnej Ojczyzny szli na wszystko, zgodnie ze starą dewizą swoich rycerskich przodków „amor patriae nostra lex” (miłość Ojczyzny naszym prawem). Byli jej zawsze wierni bez względu na cenę, jaką przyszło im za to płacić. Z drugiej strony to również ten sam kult rycerskiego dziedzictwa był wielką słabością polskiej inteligencji – brak realnego zrozumienia reguł rządzących międzynarodową polityką. Postrzegaliśmy ją nieledwie jako wyidealizowany turniej rycerski, w którym liczą się „cnoty” - honor, prawość, wierność, w którym paktów przestrzega się zawsze i bez względu na wszystko, w którym „prawda zawsze się obroni” a w naszej „walce za naszą i waszą” nigdy nie będziemy osamotnieni. Kiedy zaczęło formować się nowoczesne społeczeństwo szeregi polskiej inteligencji w coraz większym stopniu uzupełniali przedstawiciele innych grup społecznych. Synowie mieszczan i chłopów wchodzili jednak w świat pojęć ukształtowany przez swoich szlacheckich poprzedników, przyjmowali jego moralność za własną i tak samo postrzegali rzeczywistość międzynarodową. Wyjątkiem był ruch narodowy, który dzięki takim działaczom jak np. Dmowski potrafił realnie oceniać rzeczywistość.
Stara polska inteligencja została zmasakrowana w czasie II wojny światowej celowymi represjami zarówno Niemców jak i Sowietów. Dalej przyszły represje okresu stalinowskiego, szczególnie bezwzględne wobec niedobitków endecji i okazało się, że nasza inteligencja była budowana praktycznie od nowa. „Kiedy odzyskaliśmy niepodległość” okazało się jednak, że chociaż „komuna” dramatycznie przeorała naszą narodową świadomość to tamto stare dziedzictwo naszej XIX wiecznej inteligencji wciąż siedzi w nas mocniej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Wciąż nie rozumiemy polityki międzynarodowej. Aby się o tym przekonać wystarczy poczytać np. internetowe komentarze. Po wieloletniej lekturze tysięcy takich tekstów mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że patrzymy na świat tak samo, jak nasi przodkowie, którzy w XIX wieku szli do Powstań ze świętym przekonaniem, że Europa pomoże bo przecież „racja jest po naszej stronie”. Wciąż mówimy przy takich okazjach dużo o honorze, wierności bez względu na wszystko, o godności, „wartościach”, odwiecznych przyjaciołach i odwiecznych wrogach itd. itp. Chociaż w większości jesteśmy potomkami mieszczan i chłopów, to wciąż wydaje się nam, że światem rządzą takie reguły, jakie chcieli w nim widzieć ci, którzy w XIX wieku jednoczyli Polaków jako nowoczesny naród. O intelektualnym dziedzictwie ruchu narodowego po dekadach propagandowej orki praktycznie zapomnieliśmy. Dopiero w ostatnich latach myśli Dmowskiego i innych publicystów powoli przebijają się do szerszej świadomości Polaków. Wszystko to jednak idzie straszliwie wolno. Naprawdę nie wiem, dlaczego tak wciąż jest. Historia kilka razy mocno pokazała nam, że światem rządzą jednak zupełnie inne reguły. Aż tak bardzo nie potrafimy uczyć się na własnych doświadczeniach?
Polityka międzynarodowa to tylko gra interesów i nic więcej. Określa ją prosty bilans zysków oraz strat i to wyłącznie on warunkuje przestrzeganie każdej umowy. Nie ma w tym honoru, szlachetnej rycerskości, wierności i tych wszystkich wielkich pojęć, które tak chętnie chcemy tam widzieć. Nikt nikomu nic nie daje w tym świecie za darmo „w imię wyższych wartości” … chyba, że mu się to z bardzo konkretnych powodów opłaca. Nikt nie będzie tutaj za nikogo walczył „w imię dobra” …. o ile nie znajdzie w tym bardzo wymiernych korzyści. Nikt nie będzie nam bezwzględnie wierny nawet w najgorszej sytuacji …. jeżeli nie będzie miał w tym bardzo mocnego interesu. Wyliczać tak mógłbym długo.
Oczywiście zawsze mogą w tej grze wyskoczyć „modyfikatory” ludzkiej głupoty, chciwości i żądzy władzy. Nie zmienia to jednak zasadniczej konkluzji co do głównych zasad. Warto też pamiętać, że to co widzimy na ekranach telewizorów to z reguły tylko teatrzyk dla „mięsa wyborczego”. Najważniejsze sprawy zawsze załatwia się za zamkniętymi drzwiami.
Pozwolę sobie zakończyć cytatem, który doskonale podsumowuje ten temat:
„Polityka każda i praca każda oparta jest na prostej, brutalnej zasadzie, gdzie robić trzeba wszystkie wysiłki, aby zwyciężyć, i wówczas warte jest tylko to, co zwycięstwu pomaga, a bez wartości jest to, co ani ziębi, ani grzeje”.
Józef Piłsudski - przemówienie na zjeździe legionistów w Krakowie 6 sierpnia 1922 r.

Jesteśmy wyjątkowi? OCZYWIŚCIE!

Królewski chorąży z początku XVII wieku. 
Fragment "Rolki Sztokholmskiej".

Jesteśmy wyjątkowi?

Oczywiście że tak! Wielkim, absolutnie karygodnym, błędem naszego nauczania historii jest wbijanie dzieciom i młodzieży że „jesteśmy tacy sami” (w domyśle - „jak reszta Europy”). Nigdy nie byliśmy i obyśmy nigdy nie byli. Każdy naród i każde państwo powstaje przez wyjątkowe okoliczności, które kształtują jego historię i kulturę. Dlatego każdy jest na swój sposób inny i tego nie da się całkowicie zniweczyć nawet kilkoma dekadami ideologicznej orki. Nie inaczej jest z nami.
Powstaliśmy jako państwo na granicy dwóch światów. Z jednej strony Cesarstwo i chrześcijańska Europa, z drugiej od niedawna też chrześcijańska ale idąca już swoją drogą Ruś. Wystartowaliśmy później niż sąsiedzi, ale szybko zaczęliśmy nadrabiać zaległości i zawsze mogliśmy czerpać z większego bogactwa źródeł. Najpierw były to wpływy skandynawskie i niemieckie, ale szybko doszły italskie czy nawet arabskie (za pośrednictwem Żydów). Z Rusią mieliśmy szerokie kontakty już za pierwszych Piastów. Za ostatnich ich owoce były już wyraźnie widoczne, zwłaszcza na wschodzie Królestwa Polskiego. Potem „poszło już z górki”. Żydzi (największa diaspora w Europie), Ormianie (którzy stworzyli nam unikalny styl sarmacki), Tatarzy, masy Niemców, zapomniane dzisiaj a zasłużone rzesze Szkotów, Italczycy, Francuzi, „Olendrzy” … i tak dalej. Polska kultura na tym skrzyżowaniu szlaków przez nasze centrum Europy stała się niepowtarzalnym zjawiskiem, którego wyjątkowego bogactwa … sami dzisiaj nie znamy i nie rozumiemy. Życie na styku światów odbijało się nie tylko na kulturze materialnej, ale też na każdym innym aspekcie rzeczywistości. Praktycznie od zawsze walczyliśmy inaczej niż reszta Europy. Szybko nauczyliśmy się łączyć styl zachodni ze strategią i taktyką Wschodu. W ten sposób ukształtowała się np. nasza superjazda – husaria i jej sławni następcy - ułani. Nasza kultura polityczna szybko poszła własną drogą. Rozwój praw obywatelskich i parlamentaryzmu przełożył się głęboko na strukturę społeczną i obyczaje przestrzeni publicznych. W Polsce było po prostu więcej ludzi wolnych, obdarzonych prawami politycznymi niż w dowolnym kraju ówczesnej Europy. Fakt, że z czasem poszło to w złym kierunku i skończyło się katastrofą, ale to było i odcisnęło na nas piętno nie do zatarcia – tak w tym co dobre jak i co złe. Zawsze inaczej traktowaliśmy kobiety. Społeczna pozycja Polek szybko stała się ewenementem, zauważalnym i komentowanym jak Europa długa i szeroka. Tak na marginesie – komentowanym z reguły zdecydowanie nieprzychylnie, na Wschodzie i na Zachodzie. Nie wiem skąd to się wzięło. Niektórzy łączą ten społeczny i kulturowy unikat z wyjątkowym rozpowszechnieniem się w Polsce kultu maryjnego. Jakkolwiek się to zaczęło realia życia w środku Europy też zrobiły swoje. Polki zawsze były nie tylko piękne, ale też po prostu musiały być extra silne i zaradne żeby przeżyć i chronić swoje rodziny. Wyjątkowo traktowane wyjątkowe kobiety w wyjątkowym kraju …. dzięki nim przetrwaliśmy czas „narodu bez państwa” … i aż nie wypada tłumaczyć, że nie wolno o tym zapominać.
Żydzi - „temat rzeka” … tak bardzo odróżniający nas od reszty Europy. W średniowieczu, kiedy na Zachodzie pogromy i wypędzenia były cyklicznie powtarzającą się normą, nasi władcy poszli zupełnie inną drogą. Przyjmowali Żydów chętnie, zapewniając im ochronę prawną i swobodą praktyk religijnych. To też zostało od razu zauważone i „skomentowane”. Szczególnie nieprzychylni takiej polityce Piastów byli nasi zachodni sąsiedzi, którzy już od XIII wieku przy każdej okazji jeździli z donosami do „centrali” święcie oburzeni na to, że Polacy nie dość nie biją Żydów, to jeszcze robią sobie jaja z zasad dyskryminacji wypracowanych w „cywilizowanej Europie”. „Centrala” na szczęście w zasadzie się nie mieszała. Jeżeli czasem wydawała jakieś „rytualne” połajanki to nasi biskupi oczywiście grzecznie je przyjmowali … i totalnie ignorowali. Z czasem to wszystko się niestety zepsuło. Ogromnie zaszkodził brak efektywnych mechanizmów asymilacji (uboczny skutek polskiej tolerancji) i upadek państwa. Drogi Polaków i większości Żydów tragicznie się rozeszły, ale dziedzictwo stuleci życia na jednej ziemi pozostało.
Przez wieki byliśmy inni wobec „innowierców”. Kiedy „cywilizowana Europa” nawet nie próbowała o tym myśleć nasz Paweł Włodkowic udowadniał na soborze w Konstancji że narody pogańskie też mają prawo do spokojnego życia we własnych państwach. Kiedy Zachodem wstrząsały wojny religijne nasz król uznawał religię za prywatną sprawę poddanych a stan polityczny uchwalał prawne podstawy polityki tolerancji (Konfederacja Warszawska). To też się z czasem fatalnie zmieniło, choć nie tylko z naszej winy i na pewno nie do końca. Dziedzictwo tamtego czasu pozostało jednak w naszej kulturze i wciąż jest mocne, chociaż czasem go nie dostrzegamy a z reguły nie rozumiemy.
Byliśmy inni, jesteśmy … i niech tak będziej dalej. Nie mamy żadnych powodów do kulturowych kompleksów wobec Zachodu, wręcz przeciwnie. To co opisałem to tylko krótki, mocno pobieżny szkic. Zachęcam do własnych studiów i przemyśleń.

wtorek, 14 czerwca 2022

Wolter ..... czyli fundamenty ZBRODNI

Wolter (François-Marie Arouet).

Wolter czyli król hipokrytów

Wolter ..... 
Wolter, pol. Wolter, właśc. François-Marie Arouet (ur. 21 listopada 1694 w Paryżu, zm. 30 maja 1778 tamże) – francuski pisarz epoki oświecenia, filozof, historia i publicysta. Tworzył satyry, powieści, dramaty oraz „Listy”...... tyle Encyklopedia. Poza tym już w szkole uczą że "Wolter wielkim był". Dla Zachodu w popularnym przekazie jego "wielkość" jest kulturowym aksjomatem. W Polsce przyjmujemy to w zasadzie bezkrytycznie, chociaż zdecydowanie wypadałoby postawić pytanie "a co w nim było takiego wielkiego?". W jego dziełach myśli oryginalnych jest tak naprawdę niewiele. Często powtarzał po innych. Samo w sobie to nie jest grzechem, ale czy naprawdę zasługuje na aurę "wielkości"? Miał też "wielki" Wolter w swoim dorobku wątki wykazujące conajmniej słabość i drastyczną nieraz niekonsekwencję jego poglądów. Z jednej strony niby liberał, piewca wolności i tolerancji .... ale też zwolennik "oświeconego absolutyzmu" .... czyli rządów elit które "wiedzą lepiej" i nie bawią się z motłochem w jakąś demokrację. Właśnie dlatego był przeciwny systemowej, masowej edukacji, którą jego współcześni wyznawcy uważają przecież za jeden z fundamentów "demokratycznego społeczeństwa". Kształcenie niższych klas uważał za zbędne, wręcz szkodliwe dla "oświeconego monarchy" i elit budujących "nowoczesne społeczeństwo". Z fascynacji Woltera ideą monarchii absolutnej wprost wynikało jego zaślepienie Rosją i bezbrzeżna wręcz pogarda dla Polski. Wolter pod koniec życia był klasycznym "pożytecznym idiotą" carycy Katarzyny i otwarcie przyznawał jej prawo do siłowego zdławienie Rzeczypospolitej. Widział w tym najlepszy środek dla zaprowadzenia w Europie Środkowej idei Oświecenia. Zrobił wiele dla propagandowego usprawiedliwienia rosyjskiego imperializmu bezkrytycznie powtarzając twierdzenia rosyjskiej narracji nt. Polski, nawet tych absolutnie, krzywdząco niesprawiedliwych. Był również wielkim chwalcą Prus. W korespondencji z królem Fryderykiem II posunął się nawet do uznania rozbioru Polski za pomysł "genialny". Trzeba przyznać że później to jednak odwołał. Uznał się za naiwnego głupca przypisującego zwłaszcza Rosji oderwaną od rzeczywistości motywację. Niestety, jego wcześniejsze pisma już tak mocno zagnieździły się w opinii Zachodu, że są tam do tej pory i wciąż wyrządzają nam ogromne szkody.  
Warto też wspomnieć, że ten ukochany przez współczesnych liberałów Wolter, wbrew głoszonym oficjalnie hasłom, realnie wogóle nie praktykował tolerancji religijnej. Był wściekle, fanatycznie wręcz antykatolicki, co było też jedną z przyczyn jego ślepej wrogości wobec Polski. Głoszone przez Woltera hasła stały się później ideowym fundamentem antykatolickich  zbrodni "Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Inną "czarną kartą" w jego dorobku jest zajadła wrogość wobec Żydów. W swoich artykułach (min. w Dictionnaire philosophique) opisywał on ich ZAWSZE źle, zawsze tendencyjnie i zawsze z jawną, oszalałą wręcz pogardą. Część badaczy uważa że Wolter był nie tyle antysemicki ile antybiblijny - generalnie nienawidził wszystkie religie Księgi i tak samo szczuł na ich wyznawców. Jakkolwiek było faktem jest, że antyżydowskie pisma Woltera były swoistą "nobilitacją" antysemityzmu wśród zachodniej burżuazji i przyłożyły się do krwawych tragedii XX wieku. Zdecydowanie negatywne były też jego poglądy na temat islamu. Proroka Mahometa i jego wyznawców Wolter przedstawiał  (np. w Le fanatisme ou Mahomet - Fanatyzm czyli Mahomet) tak źle, że współcześnie chyba nie dałoby się ich opublikować. Ze wszystkich największych religii tylko hinduizm mógł liczyć na przychylność Woltera. Księgi Wedy uważał on nawet za  największy dar Wschodu dla niższego kulturowo Zachodu. Chętnie przeciwstawiał je Biblii i cywilizacji zbudowanej na jej przekazie. Zaiste .... "król filozofów".
Wpływ Woltera na kulturę Zachodu był ogromny .... ale czy był to wpływ dobry? Zachód niech sobie robi z nim co chce, ale najwyższy już czas na polską KRYTYKĘ WOLTERA.