Królewski chorąży z początku XVII wieku.
Fragment "Rolki Sztokholmskiej".
Jesteśmy wyjątkowi?
Oczywiście że tak! Wielkim, absolutnie karygodnym, błędem naszego nauczania historii jest wbijanie dzieciom i młodzieży że „jesteśmy tacy sami” (w domyśle - „jak reszta Europy”). Nigdy nie byliśmy i obyśmy nigdy nie byli. Każdy naród i każde państwo powstaje przez wyjątkowe okoliczności, które kształtują jego historię i kulturę. Dlatego każdy jest na swój sposób inny i tego nie da się całkowicie zniweczyć nawet kilkoma dekadami ideologicznej orki. Nie inaczej jest z nami.
Powstaliśmy jako państwo na granicy dwóch światów. Z jednej strony Cesarstwo i chrześcijańska Europa, z drugiej od niedawna też chrześcijańska ale idąca już swoją drogą Ruś. Wystartowaliśmy później niż sąsiedzi, ale szybko zaczęliśmy nadrabiać zaległości i zawsze mogliśmy czerpać z większego bogactwa źródeł. Najpierw były to wpływy skandynawskie i niemieckie, ale szybko doszły italskie czy nawet arabskie (za pośrednictwem Żydów). Z Rusią mieliśmy szerokie kontakty już za pierwszych Piastów. Za ostatnich ich owoce były już wyraźnie widoczne, zwłaszcza na wschodzie Królestwa Polskiego. Potem „poszło już z górki”. Żydzi (największa diaspora w Europie), Ormianie (którzy stworzyli nam unikalny styl sarmacki), Tatarzy, masy Niemców, zapomniane dzisiaj a zasłużone rzesze Szkotów, Italczycy, Francuzi, „Olendrzy” … i tak dalej. Polska kultura na tym skrzyżowaniu szlaków przez nasze centrum Europy stała się niepowtarzalnym zjawiskiem, którego wyjątkowego bogactwa … sami dzisiaj nie znamy i nie rozumiemy. Życie na styku światów odbijało się nie tylko na kulturze materialnej, ale też na każdym innym aspekcie rzeczywistości. Praktycznie od zawsze walczyliśmy inaczej niż reszta Europy. Szybko nauczyliśmy się łączyć styl zachodni ze strategią i taktyką Wschodu. W ten sposób ukształtowała się np. nasza superjazda – husaria i jej sławni następcy - ułani. Nasza kultura polityczna szybko poszła własną drogą. Rozwój praw obywatelskich i parlamentaryzmu przełożył się głęboko na strukturę społeczną i obyczaje przestrzeni publicznych. W Polsce było po prostu więcej ludzi wolnych, obdarzonych prawami politycznymi niż w dowolnym kraju ówczesnej Europy. Fakt, że z czasem poszło to w złym kierunku i skończyło się katastrofą, ale to było i odcisnęło na nas piętno nie do zatarcia – tak w tym co dobre jak i co złe. Zawsze inaczej traktowaliśmy kobiety. Społeczna pozycja Polek szybko stała się ewenementem, zauważalnym i komentowanym jak Europa długa i szeroka. Tak na marginesie – komentowanym z reguły zdecydowanie nieprzychylnie, na Wschodzie i na Zachodzie. Nie wiem skąd to się wzięło. Niektórzy łączą ten społeczny i kulturowy unikat z wyjątkowym rozpowszechnieniem się w Polsce kultu maryjnego. Jakkolwiek się to zaczęło realia życia w środku Europy też zrobiły swoje. Polki zawsze były nie tylko piękne, ale też po prostu musiały być extra silne i zaradne żeby przeżyć i chronić swoje rodziny. Wyjątkowo traktowane wyjątkowe kobiety w wyjątkowym kraju …. dzięki nim przetrwaliśmy czas „narodu bez państwa” … i aż nie wypada tłumaczyć, że nie wolno o tym zapominać.
Żydzi - „temat rzeka” … tak bardzo odróżniający nas od reszty Europy. W średniowieczu, kiedy na Zachodzie pogromy i wypędzenia były cyklicznie powtarzającą się normą, nasi władcy poszli zupełnie inną drogą. Przyjmowali Żydów chętnie, zapewniając im ochronę prawną i swobodą praktyk religijnych. To też zostało od razu zauważone i „skomentowane”. Szczególnie nieprzychylni takiej polityce Piastów byli nasi zachodni sąsiedzi, którzy już od XIII wieku przy każdej okazji jeździli z donosami do „centrali” święcie oburzeni na to, że Polacy nie dość nie biją Żydów, to jeszcze robią sobie jaja z zasad dyskryminacji wypracowanych w „cywilizowanej Europie”. „Centrala” na szczęście w zasadzie się nie mieszała. Jeżeli czasem wydawała jakieś „rytualne” połajanki to nasi biskupi oczywiście grzecznie je przyjmowali … i totalnie ignorowali. Z czasem to wszystko się niestety zepsuło. Ogromnie zaszkodził brak efektywnych mechanizmów asymilacji (uboczny skutek polskiej tolerancji) i upadek państwa. Drogi Polaków i większości Żydów tragicznie się rozeszły, ale dziedzictwo stuleci życia na jednej ziemi pozostało.
Przez wieki byliśmy inni wobec „innowierców”. Kiedy „cywilizowana Europa” nawet nie próbowała o tym myśleć nasz Paweł Włodkowic udowadniał na soborze w Konstancji że narody pogańskie też mają prawo do spokojnego życia we własnych państwach. Kiedy Zachodem wstrząsały wojny religijne nasz król uznawał religię za prywatną sprawę poddanych a stan polityczny uchwalał prawne podstawy polityki tolerancji (Konfederacja Warszawska). To też się z czasem fatalnie zmieniło, choć nie tylko z naszej winy i na pewno nie do końca. Dziedzictwo tamtego czasu pozostało jednak w naszej kulturze i wciąż jest mocne, chociaż czasem go nie dostrzegamy a z reguły nie rozumiemy.
Byliśmy inni, jesteśmy … i niech tak będziej dalej. Nie mamy żadnych powodów do kulturowych kompleksów wobec Zachodu, wręcz przeciwnie. To co opisałem to tylko krótki, mocno pobieżny szkic. Zachęcam do własnych studiów i przemyśleń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz