Rozstrzelanie Polaków na Starym Rynku w Bydgoszczy (wrzesień 1939)
Jedna z niezliczonych chwil tamtego czasu ...
Jedna z niezliczonych chwil tamtego czasu ...
Cudze winy i wojny .....
Policjant
mający problemy z agresją, przeszkolony przez instruktora bez
wyobraźni, za mocno przydusił naćpanego bandziora i na skutek tej
śmierci … Zachód oszalał. W USA zapłonęły miasta, oszalały z
nienawiści tłum plądrował sklepy i składy (co ciekawe nigdy
banki) i niszczył pomniki „rasistów” (np. waszyngtoński pomnik
Kościuszki!). Do tego pokazówki publicznego poniżania białych
Amerykanów ekspiacją za nieswoje winy, zmuszaniem do klękania,
całowania butów itp. Szaleństwo już rozlało się na zachodnią
Europę … i niestety dotarło też do Polski. W ostatnich
tygodniach w Poznaniu, Gdańsku, Warszawie i Krakowie aktywiści i
politycy lewicy zorganizowali kilka młodzieżowych „protestów
przeciwko rasizmowi”, wprost nawiązujących do śmierci Georga
Floyda i ruchu „Black live matter” („Czarne życie ważne”).
Pozwolę sobie uznać te „iwenty” nie tylko za absurdalne, ale
też wybitnie szkodliwe dla międzynarodowego wizerunku Polski i dla
naszych geopolitycznych interesów. Na początek zwróćcie proszę
uwagę, że te wszystkie marsze niosły w zdecydowanej większości
hasła spisane po angielsku, a to o czymś świadczy – ustawiono je
ewidentnie na zagraniczny odbiór i na ocenę prościutką jak
przysłowiowa konstrukcja cepa - „protestują, więc jest problem”.
Absurdalne? Oczywiście - przede wszystkim dlatego, że Polacy nigdy
nie handlowali afrykańskimi niewolnikami i nigdy ich nie
wykorzystywali do niewolniczej pracy. Nie mieliśmy i nie mamy
żadnego wpływu na sytuację Murzynów w USA ani w żadnym z krajów
Europy Zachodniej. Nie mamy w związku z tym żadnych historycznych
przewin ani tym bardziej żadnych społecznych czy politycznych
długów. Czy mamy w Polsce jakiś szczególny rasizm wobec Murzynów
i w ogóle jakichś mniejszości? Jak wszędzie także i u nas
zdarzają się rasistowskie zachowania, ale nawet w przybliżeniu nie
mamy z tym takiego problemu, jak praktycznie wszystkie kraje „starej
Unii”. Niestety, organizowanie tych „protestów przeciwko
rasizmowi” sugeruje coś dokładnie odwrotnego. Nie dość, że
wkręcamy naszą młodzież w zupełnie obcą nam awanturę, to
jeszcze sami siebie wyjątkowo głupio oczerniamy i oduczamy młodych
szacunku dla ich własnej historii. Zastanówcie się proszę, czy my
na pewno powinniśmy jakoś extra spektakularnie emocjonować się
„niewolą Murzynów w USA” …. jeżeli udziałem naszych
przodków były znacznie gorsze historie? Tak … dobrze
przeczytaliście … ZNACZNIE GORSZE. Zacznijmy najpierw od
przyjrzenia się, jak naprawdę wyglądało niewolnictwo Murzynów w
USA. Nasze współczesne wyobrażenia na ten temat to zbitka obrazów
z XIX wiecznych powieści i XX wiecznych filmów, mająca raczej
niewiele wspólnego z realną historią. Jeżeli dwieście lat temu
właściciel plantacji gdzieś na południu USA kupował niewolników,
to była to dla niego droga inwestycja. Aby się zwróciła
niewolnicy musieli efektywnie pracować, a to z kolei wymagało co
najmniej przyzwoitego wyżywienia, zakwaterowania i traktowania (żeby
się ciągle nie buntowali). Owszem, bywali też właściciele źle
traktujący niewolników. Zdarzało się okrucieństwo a nawet
zbrodnie. Jednak nawet na żyjącym z niewolnictwa Południu takie
traktowanie Murzynów jeszcze przed Wojną Secesyjną było w
zasadzie powszechnie potępiane. Jako ciekawostkę można dodać, że
w niektórych stanach nawet jedna czwarta niewolników była
własnością murzyńskich wyzwoleńców (!). W tym samym czasie na
północy USA przeciętny fabrykant w ogóle nie musiał troszczyć
się o swoich robotników. Dzisiaj chyba w ogóle nie zdajemy sobie
sprawy, że byli oni realnie znacznie tańsi od niewolników (których
wysokie koszty były jedną z przyczyn gospodarczego upośledzenia
Południa). Jeżeli jakiś robotnik zmarł z przemęczenia i
niedożywienia, albo zabiła go choroba którą złapał w brudnej
norze zwanej mieszkaniem …. to na jego miejsce natychmiast
zgłaszało się kilku innych. Tą zdumiewającą różnicę
doskonale widzieli i wielokrotnie opisywali publicyści tamtego
czasu.
Okrucieństwo
niewolnictwa nie polegało na tym, że „bat świszczał”, bo to
raczej późniejsze bajki niż reguła. Perfidia i podłość „tej
instytucji” polegała przede wszystkim na odczłowieczeniu
niewolnika przez sprowadzenie go do przedmiotu i narzędzia oraz
pozbawienie go wolnej woli, prawa do własności a nawet prawa do
nienaruszalności rodziny – które to prawa uważamy wszak za
fundament naszej cywilizacji. Dlatego nikt nigdy nie powinien
doświadczać okropności niewolnictwa.
Jeżeli
dzisiaj niektórzy okazali się na tyle bezrozumni, żeby plątać
polską młodzież w nie nasze winy i wojny, to powinniśmy im jednak
przypomnieć, że Murzyni w USA mimo wszystko nie doświadczyli tego,
co stało się udziałem wielu pokoleń Polaków. Nie ginęli w
dziesiątkach tysięcy w Powstaniach o wolność. Nie mordowano ich
setkami tysięcy w niemieckich lagrach i sowieckich łagrach. Nie
umierali masowo z głodu i zimna na „Nieludzkiej Ziemi”. Nie
doświadczyli rzezi Pragi czy masakry Woli. Nie ginęli tysiącami w
bezimiennych dołach Piaśnicy czy Katynia. Czy ktoś poza nami w
ogóle pamiętam i przejmuje się tym, co przeżyli nasi przodkowie?
Nikt się nami nie przejmował, nie przejmuje i przejmować nie
będzie … o ile nie ugra na tym „przejmowaniu” czegoś
konkretnego. Wierzącym w „sprawiedliwość i dobro” rządzące
„globalną wioską” polecam to, co Bolesław Prus zapisał swego
czasu w „Kronikach Tygodniowych” - „Gdyby
nas nawet setkami tysięcy topiono, wbijano na pale, obdzierano ze
skóry, pieczono na wolnym ogniu – w całej sympatycznej
Europie
nikt palcem nie ruszy, nikt nie otrząśnie popiołu z cygara”.
Okropne? Oczywiście, ale przede wszystkim prawdziwe. Taki już jest
ten świat i przekonanie, że jest inaczej to tylko dziecięca
naiwność.
To,
co się dzisiaj dzieje z zachodnią cywilizacją przetrwają tylko
ci, którzy potrafią rozumnie pilnować własnych spraw. Jest nas
trzydzieści kilka milionów, mamy swoje państwo i elementarny
rozsądek nakazuje troszczyć się dzisiaj o to, aby było ono dobrym
domem dla swoich obywateli (bez względu na ich pochodzenie), godnym
marzeń naszych przodków. Cudze historie i cudze wojny, na które i
tak nie mamy żadnego realnego wpływu, zostawmy tym, którzy je
wywołują i tym, których one w ogóle dotyczą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz