niedziela, 21 czerwca 2020

Cudze winy i wojny ....

Rozstrzelanie Polaków na Starym Rynku w Bydgoszczy (wrzesień 1939)
Jedna z niezliczonych chwil tamtego czasu ...

Cudze winy i wojny .....

Policjant mający problemy z agresją, przeszkolony przez instruktora bez wyobraźni, za mocno przydusił naćpanego bandziora i na skutek tej śmierci … Zachód oszalał. W USA zapłonęły miasta, oszalały z nienawiści tłum plądrował sklepy i składy (co ciekawe nigdy banki) i niszczył pomniki „rasistów” (np. waszyngtoński pomnik Kościuszki!). Do tego pokazówki publicznego poniżania białych Amerykanów ekspiacją za nieswoje winy, zmuszaniem do klękania, całowania butów itp. Szaleństwo już rozlało się na zachodnią Europę … i niestety dotarło też do Polski. W ostatnich tygodniach w Poznaniu, Gdańsku, Warszawie i Krakowie aktywiści i politycy lewicy zorganizowali kilka młodzieżowych „protestów przeciwko rasizmowi”, wprost nawiązujących do śmierci Georga Floyda i ruchu „Black live matter” („Czarne życie ważne”). Pozwolę sobie uznać te „iwenty” nie tylko za absurdalne, ale też wybitnie szkodliwe dla międzynarodowego wizerunku Polski i dla naszych geopolitycznych interesów. Na początek zwróćcie proszę uwagę, że te wszystkie marsze niosły w zdecydowanej większości hasła spisane po angielsku, a to o czymś świadczy – ustawiono je ewidentnie na zagraniczny odbiór i na ocenę prościutką jak przysłowiowa konstrukcja cepa - „protestują, więc jest problem”. Absurdalne? Oczywiście - przede wszystkim dlatego, że Polacy nigdy nie handlowali afrykańskimi niewolnikami i nigdy ich nie wykorzystywali do niewolniczej pracy. Nie mieliśmy i nie mamy żadnego wpływu na sytuację Murzynów w USA ani w żadnym z krajów Europy Zachodniej. Nie mamy w związku z tym żadnych historycznych przewin ani tym bardziej żadnych społecznych czy politycznych długów. Czy mamy w Polsce jakiś szczególny rasizm wobec Murzynów i w ogóle jakichś mniejszości? Jak wszędzie także i u nas zdarzają się rasistowskie zachowania, ale nawet w przybliżeniu nie mamy z tym takiego problemu, jak praktycznie wszystkie kraje „starej Unii”. Niestety, organizowanie tych „protestów przeciwko rasizmowi” sugeruje coś dokładnie odwrotnego. Nie dość, że wkręcamy naszą młodzież w zupełnie obcą nam awanturę, to jeszcze sami siebie wyjątkowo głupio oczerniamy i oduczamy młodych szacunku dla ich własnej historii. Zastanówcie się proszę, czy my na pewno powinniśmy jakoś extra spektakularnie emocjonować się „niewolą Murzynów w USA” …. jeżeli udziałem naszych przodków były znacznie gorsze historie? Tak … dobrze przeczytaliście … ZNACZNIE GORSZE. Zacznijmy najpierw od przyjrzenia się, jak naprawdę wyglądało niewolnictwo Murzynów w USA. Nasze współczesne wyobrażenia na ten temat to zbitka obrazów z XIX wiecznych powieści i XX wiecznych filmów, mająca raczej niewiele wspólnego z realną historią. Jeżeli dwieście lat temu właściciel plantacji gdzieś na południu USA kupował niewolników, to była to dla niego droga inwestycja. Aby się zwróciła niewolnicy musieli efektywnie pracować, a to z kolei wymagało co najmniej przyzwoitego wyżywienia, zakwaterowania i traktowania (żeby się ciągle nie buntowali). Owszem, bywali też właściciele źle traktujący niewolników. Zdarzało się okrucieństwo a nawet zbrodnie. Jednak nawet na żyjącym z niewolnictwa Południu takie traktowanie Murzynów jeszcze przed Wojną Secesyjną było w zasadzie powszechnie potępiane. Jako ciekawostkę można dodać, że w niektórych stanach nawet jedna czwarta niewolników była własnością murzyńskich wyzwoleńców (!). W tym samym czasie na północy USA przeciętny fabrykant w ogóle nie musiał troszczyć się o swoich robotników. Dzisiaj chyba w ogóle nie zdajemy sobie sprawy, że byli oni realnie znacznie tańsi od niewolników (których wysokie koszty były jedną z przyczyn gospodarczego upośledzenia Południa). Jeżeli jakiś robotnik zmarł z przemęczenia i niedożywienia, albo zabiła go choroba którą złapał w brudnej norze zwanej mieszkaniem …. to na jego miejsce natychmiast zgłaszało się kilku innych. Tą zdumiewającą różnicę doskonale widzieli i wielokrotnie opisywali publicyści tamtego czasu.
Okrucieństwo niewolnictwa nie polegało na tym, że „bat świszczał”, bo to raczej późniejsze bajki niż reguła. Perfidia i podłość „tej instytucji” polegała przede wszystkim na odczłowieczeniu niewolnika przez sprowadzenie go do przedmiotu i narzędzia oraz pozbawienie go wolnej woli, prawa do własności a nawet prawa do nienaruszalności rodziny – które to prawa uważamy wszak za fundament naszej cywilizacji. Dlatego nikt nigdy nie powinien doświadczać okropności niewolnictwa.
Jeżeli dzisiaj niektórzy okazali się na tyle bezrozumni, żeby plątać polską młodzież w nie nasze winy i wojny, to powinniśmy im jednak przypomnieć, że Murzyni w USA mimo wszystko nie doświadczyli tego, co stało się udziałem wielu pokoleń Polaków. Nie ginęli w dziesiątkach tysięcy w Powstaniach o wolność. Nie mordowano ich setkami tysięcy w niemieckich lagrach i sowieckich łagrach. Nie umierali masowo z głodu i zimna na „Nieludzkiej Ziemi”. Nie doświadczyli rzezi Pragi czy masakry Woli. Nie ginęli tysiącami w bezimiennych dołach Piaśnicy czy Katynia. Czy ktoś poza nami w ogóle pamiętam i przejmuje się tym, co przeżyli nasi przodkowie? Nikt się nami nie przejmował, nie przejmuje i przejmować nie będzie … o ile nie ugra na tym „przejmowaniu” czegoś konkretnego. Wierzącym w „sprawiedliwość i dobro” rządzące „globalną wioską” polecam to, co Bolesław Prus zapisał swego czasu w „Kronikach Tygodniowych” - „Gdyby nas nawet setkami tysięcy topiono, wbijano na pale, obdzierano ze skóry, pieczono na wolnym ogniu – w całej sympatycznej Europie nikt palcem nie ruszy, nikt nie otrząśnie popiołu z cygara”. Okropne? Oczywiście, ale przede wszystkim prawdziwe. Taki już jest ten świat i przekonanie, że jest inaczej to tylko dziecięca naiwność.
To, co się dzisiaj dzieje z zachodnią cywilizacją przetrwają tylko ci, którzy potrafią rozumnie pilnować własnych spraw. Jest nas trzydzieści kilka milionów, mamy swoje państwo i elementarny rozsądek nakazuje troszczyć się dzisiaj o to, aby było ono dobrym domem dla swoich obywateli (bez względu na ich pochodzenie), godnym marzeń naszych przodków. Cudze historie i cudze wojny, na które i tak nie mamy żadnego realnego wpływu, zostawmy tym, którzy je wywołują i tym, których one w ogóle dotyczą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz