niedziela, 6 lutego 2022

Z Hitlerem czy przeciwko Hitlerowi?


Z Hitlerem czy przeciwko Hitlerowi?

Każdego kolejnego 1 września wraca publiczna dyskusja o tym, czy to, co stało się w 1939 roku miało jakąś alternatywę. Chyba wszystko już zostało w tej sprawie powiedziane, ale emocje za każdym razem są takie, że jeszcze wiele lat będziemy o to pytać i o odpowiadać. Czy mogliśmy zawrzeć antysowiecki sojusz z Hitlerem? Byłaby to droga do jeszcze gorszej katastrofy niż to, co nas historycznie spotkało.
Z pewnością poszlibyśmy razem z Niemcami przeciwko Sowietom, ale … Zachód nigdy nie dopuściłby do zwycięstwa Hitlera. Zagarnięcie przez Niemcy sowieckich przestrzeni, bogactw i surowców stworzyłoby z czasem supermocarstwo z realnymi szansami na światową hegemonię. Dlatego Zachód bez wątpienia wybrałby Stalina i zrobiłby wszystko, żeby wygrał on to starcie. Co oznaczałoby to dla sprzymierzonej z Niemcami Polski? Po pierwsze ogromne straty wojskowe. To przede wszystkim polskie dywizje piechoty, polskie mięso armatnie w niemieckiej służbie, szturmowałyby Linię Stalina – najpotężniejszy system fortyfikacyjny ówczesnej Europy. Potem byłoby tylko gorzej. Popatrzcie sobie na poziom strat poniesionych w Rosji przez historycznych sojuszników Niemiec – Węgrów, Rumunów i Włochów. W najlepszym razie traciły one około jednej trzeciej wysyłanych tam związków operacyjnych. W najgorszym - całość. Polskie straty … zależnie od scenariusza takiej wojny … liczylibyśmy tak od pół miliona wzwyż.
Losy niemiecko – polskiej wojny z Sowietami w końcu obróciłyby się przeciwko nam i front przetoczyłby się przez Polskę ze wszystkimi tego konsekwencjami. Gdybyśmy dotrzymali wierności Hitlerowi to Stalin miałby u nas „wolną rękę” i mógłby zrobić wszystko bez oglądania się na ewentualną reakcję Zachodu. Mógł zniszczyć i obrabować kraj, zmasakrować miliony … a po wszystkim nie bawić się w jakąś pozorną autonomię PRLu ale wprost wcielić resztki Polski do swojego imperium. Ktoś by mu w tym przeszkodził? Kto i w imię czego miałby to zrobić? Załóżmy, że po jakimś czasie, widząc nieuchronność klęski, zmieniamy front. Co by nam to dało? Z pewnością pomoglibyśmy Stalinowi, który zaoszczędziłby część swoich sił dzięki temu, że Hitler musiałby rzucić część swoich na „zdradzieckich Polaków”. Nas i tak czekałaby masakra i zniszczenie … tym bardziej, że Stalin mógłby … ale też wcale nie musiałby ….. potraktować nas jako „sojuszników”. Dla czystej przyjemności zemsty na znienawidzonych Polakach i tak pohulałby sobie u nas na całego. Niektórym wydaje się, że taki scenariusz pozwoliłby wyjść z tej wojny jak „Węgrzy lub Rumuni”. Sprawdźcie sobie jak wyglądały Węgry w dniu zakończenia wojny po tym, jak przetoczył się przez nie front i kiedy Budapeszt po długiej obronie stał się morzem ruin. Poczytajcie sobie o wielkości ich strat wojskowych i cywilnych, o masowych gwałtach na kobietach (ponad pół miliona ofiar) i wymordowaniu węgierskich Żydów. Teraz rzućcie te liczby i procenty na front szerokości Polski i zastanówcie się, czy to aby na pewno byłby „lepszy scenariusz”? Rumunia nie została tak zmaltretowana … bo leżała z daleka od głównego teatru działań a obaj dyktatorzy nie mieli do niej stosunku tak emocjonalnego jak do Polski. Gdybyśmy zamienili się z Rumunią miejscem na mapie to można by dzisiaj dyskutować o takim scenariuszu, ale jesteśmy gdzie byliśmy i w naszej geopolityce był on po prostu nierealny. Słowacja i Czechy? Wystarczy rzut oka na mapę żeby przekonać się, dlaczego ominęło je najgorsze. Poza tym praca potężnego czeskiego przemysłu …. jakiego my przecież nie mieliśmy …. była przez całą wojnę haraczem na rzecz Niemiec za dużo łagodniejszą okupację.
Teraz wyobraźcie sobie, że po tak rozegranej wojnie ci z nas, którzy ocaleli mają do przeżycia kilka dekad w zachodnich guberniach Związku Radzieckiego. Wiecie jakbyśmy dzisiaj wyglądali? Nie mogliśmy iść z Hitlerem i na pewno nie powinniśmy byli iść przeciwko niemu. Wszystko co moglibyśmy zrobić to odwlec wybuch choćby do wiosny 1940, a może nawet kilka miesięcy dłużej. Trzeba było grać, kłamać, oszukiwać … i robić wszystko co się tylko dało, żeby wojna nie wybuchła już we wrześniu 1939 roku kiedy to ani my, ani nasi sojusznicy nie byliśmy na nią gotowi. Trzeba było przez ten czas zbroić się na potęgę i uruchomić wszystkie rezerwy na zakup broni i sprzętu we Francji. Już po roku nasz potencjał wyglądałby cokolwiek inaczej. Niestety, pewni swoich sojuszników i ufni w to, że w polityce realne znaczenie mają „wartości” i „moralna słuszność” daliśmy się wplątać w samobójczą walkę w obronie francuskich i angielskich interesów. Wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Dlatego pamiętając o bohaterstwie naszych żołnierzy i czcząc pamięć ich walki musimy też uczyć się o błędach jakie wtedy popełniliśmy i wyciągać z nich rozumne doświadczenia na przyszłość.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz