Ruiny Warszawy (1945).
Zbrodnie i polityka ....
(tekst z maja 2019)
Przy różnych okazjach podnoszony jest temat zasadności polskich roszczeń odszkodowawczych wobec Niemiec za straty poniesione w czasie II Wojny Światowej. Dla przypomnienia – był to konflikt wywołany przez sojusz niemiecko – sowiecki, w którym dwóch dyktatorów dokonało rozbioru naszego kraju, popełniając przy tym bezmiar koszmarnych zbrodni.
Polska w czasie II Wojny Światowej poniosła największe straty biologiczne (na każdy tysiąc mieszkańców straciła 220 osób) … i są to ostrożne szacunki. Ogromne znaczenie ma też jakościowa struktura tych strat. Przy absolutnie zgodnej współpracy obu okupantów, na skutek w pełni celowej polityki, polskie elity zostały zmasakrowane. Konsekwentnie mordowano Polaków najlepiej wykształconych, twórców kultury, przedstawicieli strategicznie ważnych dla państwa zawodów, działaczy społecznych i przede wszystkim patriotów. Skutki tamtej masakry widać w Polsce do dzisiaj.
Polskie straty materialne w wyniku II Wojny Światowej. (straty rzeczowe w przeliczeniu na jednego mieszkańca, które wyniosły 626 dolarów w porównaniu z 601 dolarami w Jugosławii). Według materiałów przedstawionych na Międzynarodowej Konferencji Reparacyjnej w Paryżu w roku 1946, straty rzeczowe w Polsce wyniosły odpowiednio 16,9 mld dolarów, w Jugosławii — 9,1 mld dolarów. 2/5 dóbr kulturalnych Polski zostało całkowicie zniszczonych. Polska straciła na rzecz ZSRR 48% swojego terytorium (około 178 000 km²). Na utracony terenach znajdowały się miasta tak ważne dla naszej historii i kultury jak Wilno, Grodno, Lwów czy Stanisławów.
Powojenne szacunki utraconych przez Polskę dzieł sztuki i wywiezionych przez okupanta niemieckiego (obejmujące tylko zbiory udokumentowane), wskazują na ubytek ok. 2,8 tys. obrazów znanych europejskich szkół malarskich, 11 tys. obrazów autorstwa malarzy polskich, 1,4 tys. wartościowych rzeźb, 15 mln książek z różnych okresów, 75 tys. rękopisów, 22 tys. starodruków, 25 tys. map zabytkowych, 300 tys. grafik, 50 tys. rękopisów muzealnych, 26 tys. bibliotek szkolnych, 4,5 tys. bibliotek oświatowych i 1 tys. bibliotek naukowych (łączne straty bibliotek wyniosły ok. 22 000 000 woluminów), oraz wiele innych nieudokumentowanych eksponatów i przedmiotów wartościowych (m. in. 5 tys. dzwonów kościelnych). Na skutek celowych niemieckich działań nieodwracalnie straciliśmy część naszej historii.
Ogółem, okupant niemiecki dokonał w okupowanej Polsce rabunku ok. 516 000 pojedynczych dzieł sztuki, o wartości szacunkowej 11,14 miliardów dolarów (według kursu z 2001). Dziesiątki tysięcy tych zabytków do tej pory nie zostały zwrócone.
Wielką stratą dla naszej kultury jest celowe zniszczenie przez Niemców setek zabytków architektonicznych. Chodzi tutaj przede wszystkim o Warszawę, ale też o Poznań – mało kto dzisiaj pamięta jak mocno zniszczona była w 1945 roku stolica Wielkopolski. Co dostaliśmy w zamian dzięki przesunięciu naszych zachodnich granic? Ruiny Gdańska, Wrocławia, Opola, Głogowa … Wszystko musieliśmy odbudować sami, w powojennej biedzie, dławieni przez absurdy narzuconego nam siłą ustroju.
Niemcy nigdy nam za to wszystko nie zapłacili, bo to, co otrzymaliśmy od nich przy różnych okazjach, to ochłapy w gruncie rzeczy uwłaczające ofiarom ich zbrodni. Wielu strat nigdy nam nie zrekompensują, bo nigdy na przykład nie wrócą zmasakrowanej przez nich inteligencji, nie oddadzą naszej najlepszej młodzieży ani nie zwrócą spalonych bibliotek i archiwów. Czy to znaczy, że podnoszenie sprawy odszkodowań za II Wojnę Światową jest bez sensu? Wręcz przeciwnie. Po pierwsze jest to absolutna konieczność wobec forsowanej od lat przez spółkę niemiecko – izraelską zmiany oficjalnej narracji o II Wojnie Światowej . Rozmywaniu niemieckiej odpowiedzialności przez prostą zamianę Niemców na „Nazistów” towarzyszy przesuwanie części tej winy na Polaków (jako „współsprawców Zagłady”). Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć jak groźny jest ten proceder dla naszego międzynarodowego wizerunku? Co gorsza ten historyczny rewizjonizm stał się dla niektórych środowisk żydowskich pretekstem dla gigantycznych żądań materialnych wobec Polski. Dlatego bezwzględnie potrzebujemy skutecznej polityki historycznej, która będzie przypominała prawdziwy przebieg tamtej wojny i nasze straty spowodowane przez spółkę niemiecko – sowiecką. Sprawa należnego nam od Niemców rzetelnego odszkodowania za ich zbrodnie może być doskonałym narzędziem takiej polityki. Czy prowadząc konsekwentnie i skutecznie taką politykę musimy obawiać się niemieckiego odwetu? A niby jakiego? Obrażą się i zabiorą z Polski wszystkie swoje inwestycje? Na pewno nie, bo nie są to przedsięwzięcia charytatywne, ale gospodarcze, które prowadzą tutaj nie dlatego, że „bardzo chcą być dla nas mili”, ale dlatego, że im się to bardzo mocno opłaca. Niemiecką polityką wobec Europy Środkowej kieruje bezwzględna realizacja własnych interesów zgodnie z różnymi wariantami koncepcji „Mittleeuropa” Schwarzemberga i Neumanna. Jest to idea zjednoczenia tej części Europy jako de facto niemieckiej kolonii politycznej i gospodarczej – na tyle rozwiniętej aby być rynkiem zbytu dla niemieckich produktów i kooperantem dla niemieckich koncernów, ale już nie na tyle, aby stanowić realną konkurencję dla niemieckiej gospodarki. To jest zasada niezmienna, niezależna od tego, jaka ekipa rządzi w Berlinie. Podporządkowali jej WSZYSTKIE działania wobec naszego regionu – łącznie z rozszerzenie Unii Europejskiej o Polskę i pozostałe państwa Europy Środowej. Dlatego Niemcy nie wykonają żadnego szalonego ruchu, przez który całkowicie utraciliby swoje wpływy w Polsce, co przekreśliłoby całą strategię „Mitteleuropy”. Nasi zachodni sąsiedzi są w polityce międzynarodowej bezwzględnymi graczami … i to nigdy się nie zmieni, bo takie są po prostu odwieczne reguły tej gry, a Niemcy – co by o nich nie mówić – na pewno pojmują te reguły i potrafią stosować je z absolutnie żelazną konsekwencją. Jeżeli ktoś widzi w tym coś innego to ewidentnie nie wyrósł z etapu fascynacji bajkami. Albo dostosujemy się do reguł tej gry …. albo przepadniemy. Dlatego nie powinniśmy obawiać się podnoszenia sprawy odszkodowań od Niemców za II Wojnę Światową. Nam nie wolno się tego bać, bo … po prostu nie mamy innego wyjścia. To nie jest żaden „cynizm” czy „antyniemieckość”. To jest konieczność, przed którą postawiła nas polityka państwa niemieckiego.
Przy różnych okazjach podnoszony jest temat zasadności polskich roszczeń odszkodowawczych wobec Niemiec za straty poniesione w czasie II Wojny Światowej. Dla przypomnienia – był to konflikt wywołany przez sojusz niemiecko – sowiecki, w którym dwóch dyktatorów dokonało rozbioru naszego kraju, popełniając przy tym bezmiar koszmarnych zbrodni.
Polska w czasie II Wojny Światowej poniosła największe straty biologiczne (na każdy tysiąc mieszkańców straciła 220 osób) … i są to ostrożne szacunki. Ogromne znaczenie ma też jakościowa struktura tych strat. Przy absolutnie zgodnej współpracy obu okupantów, na skutek w pełni celowej polityki, polskie elity zostały zmasakrowane. Konsekwentnie mordowano Polaków najlepiej wykształconych, twórców kultury, przedstawicieli strategicznie ważnych dla państwa zawodów, działaczy społecznych i przede wszystkim patriotów. Skutki tamtej masakry widać w Polsce do dzisiaj.
Polskie straty materialne w wyniku II Wojny Światowej. (straty rzeczowe w przeliczeniu na jednego mieszkańca, które wyniosły 626 dolarów w porównaniu z 601 dolarami w Jugosławii). Według materiałów przedstawionych na Międzynarodowej Konferencji Reparacyjnej w Paryżu w roku 1946, straty rzeczowe w Polsce wyniosły odpowiednio 16,9 mld dolarów, w Jugosławii — 9,1 mld dolarów. 2/5 dóbr kulturalnych Polski zostało całkowicie zniszczonych. Polska straciła na rzecz ZSRR 48% swojego terytorium (około 178 000 km²). Na utracony terenach znajdowały się miasta tak ważne dla naszej historii i kultury jak Wilno, Grodno, Lwów czy Stanisławów.
Powojenne szacunki utraconych przez Polskę dzieł sztuki i wywiezionych przez okupanta niemieckiego (obejmujące tylko zbiory udokumentowane), wskazują na ubytek ok. 2,8 tys. obrazów znanych europejskich szkół malarskich, 11 tys. obrazów autorstwa malarzy polskich, 1,4 tys. wartościowych rzeźb, 15 mln książek z różnych okresów, 75 tys. rękopisów, 22 tys. starodruków, 25 tys. map zabytkowych, 300 tys. grafik, 50 tys. rękopisów muzealnych, 26 tys. bibliotek szkolnych, 4,5 tys. bibliotek oświatowych i 1 tys. bibliotek naukowych (łączne straty bibliotek wyniosły ok. 22 000 000 woluminów), oraz wiele innych nieudokumentowanych eksponatów i przedmiotów wartościowych (m. in. 5 tys. dzwonów kościelnych). Na skutek celowych niemieckich działań nieodwracalnie straciliśmy część naszej historii.
Ogółem, okupant niemiecki dokonał w okupowanej Polsce rabunku ok. 516 000 pojedynczych dzieł sztuki, o wartości szacunkowej 11,14 miliardów dolarów (według kursu z 2001). Dziesiątki tysięcy tych zabytków do tej pory nie zostały zwrócone.
Wielką stratą dla naszej kultury jest celowe zniszczenie przez Niemców setek zabytków architektonicznych. Chodzi tutaj przede wszystkim o Warszawę, ale też o Poznań – mało kto dzisiaj pamięta jak mocno zniszczona była w 1945 roku stolica Wielkopolski. Co dostaliśmy w zamian dzięki przesunięciu naszych zachodnich granic? Ruiny Gdańska, Wrocławia, Opola, Głogowa … Wszystko musieliśmy odbudować sami, w powojennej biedzie, dławieni przez absurdy narzuconego nam siłą ustroju.
Niemcy nigdy nam za to wszystko nie zapłacili, bo to, co otrzymaliśmy od nich przy różnych okazjach, to ochłapy w gruncie rzeczy uwłaczające ofiarom ich zbrodni. Wielu strat nigdy nam nie zrekompensują, bo nigdy na przykład nie wrócą zmasakrowanej przez nich inteligencji, nie oddadzą naszej najlepszej młodzieży ani nie zwrócą spalonych bibliotek i archiwów. Czy to znaczy, że podnoszenie sprawy odszkodowań za II Wojnę Światową jest bez sensu? Wręcz przeciwnie. Po pierwsze jest to absolutna konieczność wobec forsowanej od lat przez spółkę niemiecko – izraelską zmiany oficjalnej narracji o II Wojnie Światowej . Rozmywaniu niemieckiej odpowiedzialności przez prostą zamianę Niemców na „Nazistów” towarzyszy przesuwanie części tej winy na Polaków (jako „współsprawców Zagłady”). Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć jak groźny jest ten proceder dla naszego międzynarodowego wizerunku? Co gorsza ten historyczny rewizjonizm stał się dla niektórych środowisk żydowskich pretekstem dla gigantycznych żądań materialnych wobec Polski. Dlatego bezwzględnie potrzebujemy skutecznej polityki historycznej, która będzie przypominała prawdziwy przebieg tamtej wojny i nasze straty spowodowane przez spółkę niemiecko – sowiecką. Sprawa należnego nam od Niemców rzetelnego odszkodowania za ich zbrodnie może być doskonałym narzędziem takiej polityki. Czy prowadząc konsekwentnie i skutecznie taką politykę musimy obawiać się niemieckiego odwetu? A niby jakiego? Obrażą się i zabiorą z Polski wszystkie swoje inwestycje? Na pewno nie, bo nie są to przedsięwzięcia charytatywne, ale gospodarcze, które prowadzą tutaj nie dlatego, że „bardzo chcą być dla nas mili”, ale dlatego, że im się to bardzo mocno opłaca. Niemiecką polityką wobec Europy Środkowej kieruje bezwzględna realizacja własnych interesów zgodnie z różnymi wariantami koncepcji „Mittleeuropa” Schwarzemberga i Neumanna. Jest to idea zjednoczenia tej części Europy jako de facto niemieckiej kolonii politycznej i gospodarczej – na tyle rozwiniętej aby być rynkiem zbytu dla niemieckich produktów i kooperantem dla niemieckich koncernów, ale już nie na tyle, aby stanowić realną konkurencję dla niemieckiej gospodarki. To jest zasada niezmienna, niezależna od tego, jaka ekipa rządzi w Berlinie. Podporządkowali jej WSZYSTKIE działania wobec naszego regionu – łącznie z rozszerzenie Unii Europejskiej o Polskę i pozostałe państwa Europy Środowej. Dlatego Niemcy nie wykonają żadnego szalonego ruchu, przez który całkowicie utraciliby swoje wpływy w Polsce, co przekreśliłoby całą strategię „Mitteleuropy”. Nasi zachodni sąsiedzi są w polityce międzynarodowej bezwzględnymi graczami … i to nigdy się nie zmieni, bo takie są po prostu odwieczne reguły tej gry, a Niemcy – co by o nich nie mówić – na pewno pojmują te reguły i potrafią stosować je z absolutnie żelazną konsekwencją. Jeżeli ktoś widzi w tym coś innego to ewidentnie nie wyrósł z etapu fascynacji bajkami. Albo dostosujemy się do reguł tej gry …. albo przepadniemy. Dlatego nie powinniśmy obawiać się podnoszenia sprawy odszkodowań od Niemców za II Wojnę Światową. Nam nie wolno się tego bać, bo … po prostu nie mamy innego wyjścia. To nie jest żaden „cynizm” czy „antyniemieckość”. To jest konieczność, przed którą postawiła nas polityka państwa niemieckiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz