Bitwa pod Kuflewem (25 kwietnia 1831 r.).
Fotografia obrazu J. Kossaka.
Powstanie listopadowe – trudne pytania
Powstanie Listopadowe ukształtowało polski XIX wiek. Gdyby się nie wydarzyło, gdybyśmy zachowali tą namiastkę państwowości z własnym prawem, z polskimi urzędami i wojskiem … wiele spraw potoczyłoby się zupełnie inaczej. Warto więc zadać pytanie … czy mogliśmy uniknąć tego powstania? Odpowiedź jest moim zdaniem prosta – wobec polityki Rosji praktycznie nie było takiej szansy.
Królestwo Polskie od 1815 roku było autonomią w składzie Imperium Rosyjskiego. Połączone było unią personalną (car był jednocześnie królem), ale miało własny ustrój prawny (całkiem liberalny jak na epokę), samorząd, pieniądz i armię. Niestety problem w tym, że Rosjanie bardzo szybko zaczęli łamać własne przysięgi i stopniowo ograniczać autonomię Królestwa. Przyczyna takiego postępowania była prozaiczna – oni zwyczajnie nie wiedzieli jak mają postępować w tej sprawie. Wprawdzie na fali entuzjazmu po zwycięstwie nad Napoleonem stworzyli Królestwo Polskie pod rosyjskim panowaniem, ale później … chyba lekko przestraszyli się swojego dzieła, kulturowo pod każdym względem całkowicie im obcego. Bardzo szybko zaczęli reagować tak, jak to mieli w zwyczaju – coraz bardziej „przykręcając śrubę”. Szybko popsuło to nastroje wśród Polaków i doprowadziło do utworzenia konspiracji niepodległościowych. Kiedy po śmierci cara Aleksandra I na tron wstąpił jego brat Mikołaj I kurs na ograniczanie polskiej autonomii jeszcze przybrał na silę. Do wybuchu doszło jednak dopiero wtedy, kiedy sytuacja geopolityczna zdawała się zmierzać do wywrócenia układu rządzącego Europą. 17 października 1830 roku car wydał rozkaz alarmowej mobilizacji dla wojska polskiego i rosyjskiego. Skojarzono to od razu z pogłoskami o planowanym użyciu polskich dywizji do stłumienia rewolucji w Belgii a być może i we Francji. Potwierdziło je wydane trzy dni później polecenie przygotowania finansów Królestwa na wypadek wojny. W tej sytuacji, wobec ostrzeżeń o dekonspiracji i przygotowywanych aresztowaniach oraz o upadku prorosyjskiego rządu w Anglii spiskowcy ze Szkoły Podchorążych Piechoty uznali, że to ostatni moment na rozpoczęcie walki. Czy można mieć pretensje do tych młodych oficerów o to, że nie chcieli iść walczyć i ginąć za obcą sobie sprawę przeciwko tym, z którymi z całego serca się solidaryzowali?
Inicjatorów Powstania trudno potępiać za jego sam jego wybuch, jednak ich wielkim grzechem było to, że rozpoczęli walkę … nie mając praktycznie żadnych, sensownych planów. Nie było przywódców, którzy mogliby poprowadzić armię i naród. Wogóle nie było koncepcji jak to wszystko rozegrać po opanowaniu Warszawy. Spiskowcy zakładali, że wystarczy ruszyć i „wielcy w narodzie” przejmą sprawę. Wyszło dokładnie odwrotnie, bo to owi „wielcy” w pierwszych dniach robili raczej wszystko żeby zgasić a nie rozpalić Powstanie. Podchorążowie wierzyli również, że „cywilizowana Europa” stanie w naszej obronie, bo przecież „słuszność moralna za nami”. Wiara w „pomoc Zachodu” i słuszność „słuszności moralnej” była i chyba wciąż jest chorobą polskiego postrzegania geopolityki. W 1830 roku główni gracze polityki europejskiej w ogóle nie byli zainteresowani wojną z Rosją o „sprawę polską”. Anglia rozgrywała swoją politykę równowagi, w której Rosja miała równoważyć wpływy Francji, która z kolei nie wystąpiłaby w obronie Polaków bojąc się odtworzenia antyfrancuskiej koalicji. Cesarstwo Austriackie, mające pod swoim panowaniem różne ludy z oczywistych przyczyn nie było zainteresowane wspieraniem polskich niepodległościowych aspiracji. Królestwo Prus było nam zdecydowanie wrogie jako posiadacz zagrabionego w czasie rozbiorów Pomorza i Wielkopolski. Dlatego spodziewanie się że ktokolwiek nam pomoże było bardzo, bardzo naiwne.
Powstanie Listopadowe zostało sprowokowane przez rosyjską politykę wprost zmierzającą do likwidacji polskiej autonomii. Jeżeli uznamy, że nie można potępiać inicjatorów tego zrywu, bo de facto nie mieli innego wyjścia, to trzeba jeszcze zadać pytanie – czy mogli to wszystko inaczej rozegrać? Przede wszystkim powinni byli przygotować porządne plany i zawczasu znaleźć dowództwo. Brak wodza zdolnego poprowadzić powstańców do walki o wszystko był tragedią tego Powstania. Chłopicki na początku otwarcie je sabotował, a kiedy przekonał się do sprawy ciężka rana wyłączyła go z walki. Skrzynecki nie miał ani wiary w zwycięstwo, ani kompetencji, a jego postępowanie w czasie „wyprawy na Gwardie” możemy w zasadzie uznać za zdradę. Doprowadzając do klęski w tej kampanii ostatecznie przekreślił szanse Powstania. Generalnie zawiodło dowództwo wojskowe, ale też przywództwo polityczne. Wielkim, skrajnie nieodpowiedzialnym błędem była detronizacja cara jako polskiego króla. Mogliśmy przetrwać ten konflikt tylko zachowując unię personalną z Rosją. Zamiast siłą zmusić cara do rewizji polityki i potwierdzenia polskiej autonomii (co było realne) odebraliśmy mu koronę … dając tym samym wolne pole do siłowej interwencji i okrutnych represji. W polityce trzeba działać na zimno. Detronizacja cara była epickim gestem …. ale sprowadziła KATASTROFĘ.
Reasumując – Powstania Listopadowego raczej nie dałoby się uniknąć, choć na pewno mogliśmy rozegrać je inaczej. Cóż w takim razie powinniśmy zrobić pamięcią tego zrywu? Czcić Bohaterów i wyciągać nauki z ich błędów.
Tak na marginesie – ciekawe czy Belgowie w ogóle wiedzą, że istnienie swojego państwa zawdzięczają polskim powstańcom, którzy zablokowali rosyjską interwencję ….?