czwartek, 2 lipca 2020

Różnorodność ... dobra i zła

Podlasianie - Rusini i Żydzi (1 poł. XIX wieku). 
Mal. J. Lewicki.

Różnorodność ... dobra i zła 

Różnorodność, tak bezwzględnie fetyszyzowana przez współczesną lewicę, sama w sobie – jako wielość źródeł kulturowych - nie jest ani dobra, ani zła. Wszystko zależy od kontekstu i od tego, że dobrze służy społeczeństwu czy też mu szkodzi. Możemy tą różnorodność jako proces społeczny podzielić dwojako. W historii powstawała często jako proces niejako naturalny, kształtujący się w dłuższym czasie przez splot różnych czynników bez silnej, odgórnej presji. W ten właśnie sposób, przez dobrowolne mieszanie różnych grup etnicznych i różnych kultur powstało unikalne dziedzictwo kulturowe I Rzeczypospolitej z jego oszałamiającą ilością źródeł. 
Na początku trzeba zaznaczyć, że proces ten przebiegał różnie w różnych dzielnicach. W  „starych ziemiach” Królestwa Polskiego i wszędzie tam, gdzie przeważał polski żywioł odbywało się to przez splot zapożyczeń z polskim rdzeniem kulturowym. Przykładem może być tutaj dogłębna polonizacja ogromnych rzesz Niemców osiedlających się w Polsce od średniowiecza. Na koronnych i litewskich ziemiach ruskich, na których Polacy byli elitarną mniejszością, polskość była zapożyczeniem splatającym w różnym stopniu się z ruskim rdzeniem. Podobnie było z wpływami ormiańskimi, niemieckimi, włoskimi, holenderskimi, tatarskimi czy nawet z zewnętrznymi wpływami tureckimi. 
Proces ten zachodził również w odwrotnymi kierunku oraz generował związki wzajemne między samymi zapożyczeniami. Dodajmy jeszcze Żydów, tworzących własne enklawy i z reguły w ogóle się nie asymilujących, ale też w różnym stopniu wpływających na kulturę innych nacji Rzeczypospolitej. Wszystko to wytworzyło obszar unikalny kulturowo i dziedzictwo, którego … chyba nie są dzisiaj świadomi nawet jego bezpośredni spadkobiercy – narody żyjące na dawnym obszarze I Rzeczypospolitej. Nawet my, Polacy, często nie rozumiemy jak bogatą, jak unikalną kulturę odziedziczyliśmy po naszych staropolskich przodkach. Tylko dlatego niektórym z nas wydaje się, że potrzebujemy dzisiaj jakiegoś „kulturowego ubogacenia” w zachodnim stylu. Zdecydowanie NIE, tym bardziej, że to co nam proponują zwolennicy "multikulti" jest dokładnym zaprzeczeniem różnorodności jako naturalnego skutku dobrowolnego mieszania różnych wpływów kulturowych. To, co w tej chwili dzieje się w świecie zachodnim jest procesem całkowicie odgórnym, z bardzo konkretnym programem ideologicznym i politycznym. Jego główną dysfunkcją jest założenie, że można mieszać na jednym terenie grupy całkowicie różne kulturowo bez efektywnych mechanizmów asymilacyjnych. Na razie taka polityka doprowadziła tylko do utworzenia gett etnicznych, generujących niezliczone patologie społeczne i kulturowe. Nie ma tutaj mowy o żadnym „mieszaniu kultur” i jakieś pozytywnej różnorodności. Jest za to coraz bardziej eskalujący konflikt – który prędzej czy później eksploduje w masowej przemocy. Tak kreowana "różnorodność" jest bezdyskusyjnie zła i prowadzi wyłącznie do stopniowego chaosu i destrukcji społeczeństwa.
Mamy dzisiaj unikalną szansę uczyć się na doświadczeniach Zachodu i unikać jego błędów. Aby wyciągnąć z tej nauki rozumne wnioski musimy jednak najpierw poznać bogactwo naszego dziedzictwa – kultury I Rzeczypospolitej. Jako wstęp polecam serię filmików poświęconych kulturowym źródło naszego dziedzictwa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz